Logo Legnica24h.pl
Reklama
Baltic Home

Malachit – zielony kamień pomiędzy słońcem a niebem

Przed nami jeszcze kilka tygodni wędrówek pośród kojącej oczy zieleni. Harmonogramy imprez majowych pękają w szwach, zatem i ja dołączam, zapraszając na wędrówkę tropem przesławnej zieleni malachitu - rudy miedzi.

Malachit © Joanna Kielar

Wiedząc nawet niewiele z mineralogii, a widząc wstęgowany w różnych odcieniach zieleni kamyk, najczęściej bezbłędnie odgadujemy jego nazwę – malachit. Powtarzamy ją za starożytnymi Grekami, którym zieleń malachitu kojarzyła się z kolorem liści ślazu – stąd malakhe. Niektórzy zaś zwracali uwagę, na miękkości tego właśnie zielonego kamienia –  i dlatego też mówili o nim malakos.

A mówili oczywiście o minerale, który od zarania cywilizacji ludzkiej był cenną rudą miedzi oraz uznanym kamieniem ozdobnym i kolekcjonerskim oraz drogocennym pigmentem.

Zanim jednak stał się rudą bardzo pożądanego metalu – miedzi i zyskał wymiar przemysłowy (bez względu na skalę tego „uprzemysłowienia”), odegrał wiele innych pięknych ról w teatrze ludzkich potrzeb i dziejów. Świadectwem tego są przedmioty pozostawione w dziedzictwie kultury przez naszych przodków oraz i dziś wytwarzane z malachitu. Istnieją dowody, że malachit wydobywano i obrabiano w Suezie i na Synaju już 4 tysiące lat przed Ch., a do naszych czasów zachowały się okazy pozyskane ok. roku 1500 przed Ch. A jeśli chodzi o malachitowe dzieła sztuki, to wspomnijmy chociażby płyty z malachitu świętokrzyskiego – jak to wtedy mówiono z „lazuru” – które zdobiły pokoje króla Stanisława Augusta w Zamku Królewskim w Warszawie, czy też stolik z blatem malachitowym, który starosta chęciński posłał w darze papieżowi Innocentemu XI czy najbliższa nam Zielona Komnata w wieży legnickiego Zamku Książąt Piastowskich słynąca z cennego pigmentu użytego do fresków pokrywających ściany i onegdaj sklepienia.

Opisując historię minerałów miedzionośnych, tak, jak minerałów w ogóle, odnotowujemy przede wszystkim ich „zdolność” do wyrażenia sensów, wartości oraz granic użyteczności, nadawanych im przez społeczności i tworzone przezeń kultury. Tak więc, badacze kultury wymieniają wielorakie i różnorodne dziedzinowo zastosowanie malachitu, jako pigmentu, lekarstwa, amuletu, biżuterii, insygniów władzy, cennych przedmiotów powszedniego i niepowszedniego użytku, materiału rzeźbiarskiego, okładzinowego, wreszcie jako „zwyczajnego” minerału i rudy mniej lub bardziej cennej. Dla społeczności minionych był on też kamieniem kryjącym w swym wnętrzu również piękne, niezwykłe właściwości. Zieleniąc się na skałach – często, wespół z azurytem (tzw. azuro-malachit), a niekiedy także w towarzystwie chryzokoli lub turkusu (tzw. kamień z Eilat), nadawał się idealnie do łatwego pozyskania w celu równie łatwego barwienia ciał i przedmiotów. Mielono go i używano jako barwidła, co najmniej od epoki późnego neolitu poprzez antyk i średniowiecze do końca XVII w. Robiono z niego farby i kosmetyki (pomadki do ust, cienie do oczu). Szczególnie ceniony był tzw. „błękit egipski” otrzymywany z wymieszania malachitu, kwarcu, kalcytu i sody. A uchodził malachit za drogi, ale jednocześnie dość trwały pigment, pozwalający uzyskać w dziele malarskim przede wszystkim kolor świeżej, nasyconej i trwałej zieleni, jak mawiano w wiekach średnich - koloru „prawdziwego” lub „kwitnącego” - colores pleni lub colores floridi. Wraz z początkiem epoki przemysłowej (XVIII w.) malachit oraz inne barwidła mineralne i roślinne zaczęły zastępować i wypierać z powszechnego użycia pigmenty sztuczne, kolejno preparowane na potrzeby chociażby wielkich farbiarni tkanin.

Przypatrując się zieleniom malachitów trzeba nam dziś zauważyć, że kolorystyczny schemat barw tęczy jest naszą współczesną, europejską konwencją i w sposób oczywisty umieszczamy zieleń pomiędzy barwą żółtą a błękitem. Dlatego zieleń uzyskujemy poprzez zmieszanie tych dwóch kolorów. Dla ludzi średniowiecza zieleń była kolorem samym w sobie i nie miała nic wspólnego z sąsiadującymi barwami. Dlatego, miast mieszać pigmenty niebieskie i żółte, poszukiwano substancji naturalnie zielonych, na przykład – malachitu właśnie.

Kamienie zielone - w tym także różno-zielony malachit - w asocjacji koloru z zielenią budzącej się wiosną przyrody, odnową życia, witalnością zyskały powszechne znaczenie kamieni dobrych, prestiżowych, tzn. takich które przynoszą dobrobyt, szczęście, nadzieję, chronią przed złymi mocami oraz leczą. Kulturowe znaczenie kamieni  głęboko związane jest z przyrodą i wszelkimi naturalnymi zjawiskami oraz procesami. "Kulturowy" kamień pozwala czerpać siły z piękna przyrody, przystosowywania się do przemienności dnia i nocy. Pozwala uznać, że dopiero owa wieczna przemiana jasności i ciemności umożliwia żywy rozwój, ba nigdy go nie zatrzyma.

W starożytnym Egipcie oraz w antycznej Grecji i Rzymie zawieszano na szyi wisiory-amulety lub zakładano pierścienie z dwoma wężami z malachitu w celu ochrony przed złymi duchami, bólem zębów lub ku zapewnieniu obfitości mleka u kobiet oczekujących potomstwa. W krajach alpejskich znane są od XVI w. „krzyże bólów porodowych” wysadzane malachitem, będące wsparciem kobietom w okresie ciąży i porodu. W wiekach średnich proszek malachitowy miał być pomocny przy leczeniu otyłości i zatruć pokarmowych. Czynił niemocnymi ukąszenia jadowitego węża. Podobnie jak ametyst, malachit chronił przed nałogiem pijaństwa, nawet tego co gustował w nadmiarze w trunkach wszelakich.

Ezoterycy wskazują na własności malachitu związane z czakramem serca, które mają pomóc w wydobyciu na światło dzienne przyczyn chorób z naszej podświadomości. Wierzono także, że malachit daje powodzenie w miłosnych tchnieniach i podbojach, oraz że ma sprawczą moc pozyskiwania wzajemności uczuć miłosnych, a w porażkach życiowych koi zranione serce i ucisza tęsknoty. Amulet malachitowy z wygrawerowanym symbolem słońca miał chronić przed złym urokiem i mocą piekielną

 Przed narodzinami chemii był on również istotną substancją z której przygotowywano miksturę „na zatrucia”, choć byli i tacy, którzy gorzkim w smaku malachitem truli "na amen" swoich życiowych adwersarzy. Zarówno medycyna starożytna, jak i nasza medycyna ludowa odkryła „cudownie” ozdrowieńcze działanie miedzi. Zawarta w malachicie oraz innych minerałach rudnych miedź ma działanie przeciwbakteryjne - hamuje wzrost mikroorganizmów patogennych, dlatego stosowano malachit przy zwalczaniu bólu, a proszek malachitowy wymieszany z wodą był stosowany jako środek przeciw zatruciom. I dziś te „ozdrowieńcze” właściwości malachitu powodują, że wykorzystywany jest on jako surowiec do produkcji środków grzybobójczych, farb przeciwobrostowych, leków przeciwbakteryjnych, produktów do higieny jamy ustnej, antyseptyków.

A jaka jest przyrodzona natura malachitu. Pod względem chemicznym jest on węglanem miedzi, który pojawia się najczęściej jako minerał wtórny w strefie występowania kruszcowych złóż miedzi. Jest najbardziej rozpowszechnionym produktem utleniania miedzi. Malachit potrafi tworzyć rozmaite skupienia. Są to zarówno ogromne, zbite wielotonowe bryły, jak i skupienia nerkowate, przypominające skórę krokodyla oraz niewielkie, finezyjnie wstęgowane nagromadzenia, czy też drobne skupienia włókniste lub ziemiste. Nadzwyczaj rzadko wykrystalizowuje w formie jednoskośnych kryształków o pokroju igiełkowym. Malachit jest minerałem stosunkowo miękkim –  twardość 4 w skali Mohsa, i kruchym. Pomimo niskiej twardości kamień ten doskonale się poleruje, co pozwala na ujawnienie na szklistej powierzchni szlifu nadzwyczajnej urody wstęgowej struktury skupień malachitowych oraz innych fantazyjnych wzorów i deseni, odzwierciedlających złożoną budowę wewnętrzną i historię powstawania malachitu.

Malachit zwraca uwagę swoją różno zieloną barwą. Starożytni górnicy w kopalniach rud miedzi, poszukujący żywo zielonych powłok malachitu, nadali mu nazwę „skalnej zieleni”. Ze względu na subtelny połysk skupień określano go również mianem rudy aksamitnej  lub rudy atłasowej. Po sproszkowaniu pozostaje dalej zielonym, z tym, że w przeciwieństwie do masywnych  skupień malachitu, wstęgowanych w różnorodnych odcieniach zieleni, uzyskany proszek, czyli także rysa, jest jednolicie jasno zielony. Najbardziej cenioną odmianą jest malachit „oczkowy” i malachit „pawie oko”.

Malachit od tysiącleci był kamieniem postrzeganym jako znakomity surowiec do wytwarzania cennych i pięknych oraz ważnych precjozów. Już u starożytnych autorów znajduje się liczne wzmianki o 15-metrowych kolumnach obkładanych zielonym kamieniem. Ze starożytności też znane są kamee i gemmy. W czasach późniejszych z malachitu wykonywano kamienne elementy, zdobiące insygnia monarsze, piękną i magiczną biżuterię oraz relikwiarze, skrywające w sobie święte pamiątki. Największy zaś podziw wzbudzają malachitowe elementy architektoniczne, do wykonania których wykorzystano olbrzymie bloki zielonego minerału. Swą monumentalnością zachwycają kolumny malachitowe ze świątyni Bożej Mądrości (Hagia Sophia) w Konstantynopolu. Nie mniejsze zachwyty wywołują wazy, stoły i okładziny ścian w Sali Malachitowej w Ermitażu wystrój Soboru św. Izaaka w Sankt Petersburgu czy też zbiory malachitowych precjozów zgromadzone w Muzeum petersburskiego Instytutu Górniczego. Warto tu nadmienić, że te rosyjskie skarby malachitowe wykonano z kamienia wydobytego na Uralu. Wraz z odkryciem bogatych złóż malachitowych na Uralu oraz w związku z rozległością ich eksploatacji i wykorzystania, malachit nazwano „kamieniem rosyjskim”. Dość wspomnieć, że ze złoża gumiszewskiego wydobyto bryły malachitowe o masie dochodzącej do 60 ton, a ze złoża miednorudnianskiego - nerkowate skupienia o masie przekraczającej 1,5 tony. Współcześnie, obok rosyjskich kopalń, malachity na światowe rynki kolekcjonerskie, jubilerskie i dekoratorskie dostarczają kopalnie w Kongu, Zimbabwe, Namibii, Australii, Chile i USA.

A polskie malachity? Najstarsze wzmianki związane z naszym regionem pochodzą z XV i XVI wieku i dotyczą wyłącznie miedzi rodzimej, wypłukiwanej wespół ze złotem w piaskach złotoryjskich.  Natomiast pierwsza wiadomość o rozpoczęciu eksploatacji górniczej pochodzi z roku 1506 r., gdy gwarek nazywający się Lazurer (lazurem nazwano także azuryt współwystępujący z malachitem, uznany za podrzędną  rudę miedzi) uzyskał od właściciela Nowego Kościoła  pozwolenie na wydobycie kruszców. Pozostawione stare hałdy i sztolnie w okolicy Prusic, Leszczyny, Kondratowa oraz Stanisławowa świadczą o tej najstarszej działalności eksploatacyjnej. Nieco lepiej przedstawiają się informacje o najstarszym świętokrzyskim zagłębiu wydobywczym. Otóż w zapiskach starostwa chęcińskiego z 1569 r., przy opisie Miedzianki (k. Kielc) czytamy, że „W tej górze kruszec miedziowy jest bardzo dobry, srebra w nim mało, lazur przy nim bardzo kosztowny i zielenica bardzo cudowna”.

Oczywiście historia pozyskiwania malachitu oraz zachwytów, które wywoływał, jest dużo starsza niż kopalnie miedzionośne założone przez królową Bonę w okolicach Kielc czy cysterska i książęca eksploatacja Pogórza i Gór Kaczawskich z ich rzekami, niemniej wpisują ona region świętokrzyski i dolnośląski  w światową historię poszukiwania „kolorowych kamieni” i „błyszczących metali”, które obok walorów dekoracyjnych, stanęły u progu zmian cywilizacyjnych.

Dziś zapewne z malachitowych naskorupień, które napotkamy na skałach podczas wędrówek, nie wytworzymy żadnego przedmiotu o wysokich walorach estetycznych; niemniej, możemy zabrać ze sobą kawałek napotkanej skały z widocznymi kolorowymi śladami utleniania się siarczków, który przypominać nam będzie o odwiecznym pięknie samej przyrody, bez której nasza kultura byłaby zapewne uboższa o Zielone Komanaty, kolekcje muzealne, zielone dachy kościołów i choćby o wiersz młodego poety – syna powstańczej Warszawy:

„Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza.

(Ptaki powrotne umierają wśród pomarańczy na rozdrożach.)

Na fioletowoszarych łąkach niebo rozpina płynność arkad.

Pejzaż w powieki miękko wsiąka, zakrzepła sól na nagich wargach.

A wieczorami w prądach zatok noc liże morze słodką grzywą.

Jak miękkie gruszki brzmieje lato wiatrem sparzone jak pokrzywą.

Przed fontannami perłowymi noc winogrona gwiazd rozdaje.

Znów wędrujemy ciepłą ziemią, znów wędrujemy ciepłym krajem.”

K.K. Baczyński

PS. Ciąg dalszy nastąpi i będzie o Zielonej Komnacie Jadwigi, żonie Henryka Brodatego, zielonych dachach kościołów legnickich, wędrowce do Stanisławowa, azurycie, chryzokoli a także wystawach geologicznych z rudami miedzi w tle.

Reklama

Komentarze (0)


Proszę zachować komentarze zgodne z regulaminem oraz zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami. Informujemy, że Administratorem poniższych danych osobowych jest DJAmedia Sp. z o.o., Piotrowice-Osiedle 16, 59-424 Męcinka. Dane osobowe zostały przekazane dobrowolnie i będą przetwarzane wyłącznie w celu przesłania zamieszczenia komentarza na portalu. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Osoba, której dane dotyczą ma prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania i usuwania poprzez kontakt z Administratorem: kontakt@legnica24h.pl.

Zaloguj się, aby korzystać ze wszystkich funkcji komentarzy.

Dowiedz się więcej

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. legnica24h.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Więcej wiadomości

Reklama
Reklama
Ostatnie opinie
Reklama

 

legnica24h.pl

Portal informacyjny dla mieszkańców Legnicy i okolic. Znajdziesz tutaj najświeższe informacje, zdjęcia oraz filmy.